niedziela, 25 października 2015

Jak zwykle wiersze

***

Jak motyl przed rozpostarciem skrzydeł
Przysiadam na cienkiej błonie
Rzeczywistości
Co kryje się w  głębi
Jakie światło rozpala wnętrze
Nieskończoności
Jaki ogień drży pod powiekami
Skrywającymi niebo bez gwiazd
Kiedy pusty śmiech
Przebije ostrzem płaski obraz
Nieistotny zbieg wydarzeń zwany życiem
Kiedy wreszcie będzie można stąd odejść

Opuścić zwiewną powłokę iluzji

***
Granatowa noc
Opada na ośnieżony w dole ogród
Gwiazdy lśnią w spadającej ciemności
Mróz wyostrza zmysły
W trzaskających iskrach
Leniwe samochody poruszają się
jak na wózkach inwalidzkich

***
Jestem jak ocean wiatru
W koronach drzew
Spadam szumem liści na ziemię
Przenikam w jej głąb
W czerwień zachodzącego słońca
A wiatr szumi
Wśród polany grającej świerszczami
Wśród spadających na dach gwiazd
Chmury przepływają na drugą stronę niebieskich szczytów gór
A ja
Czy kiedyś wreszcie rozpłynę się
W migoczącej przestrzeni
Czy poczuję każdym nerwem
Łączącą mnie więź
Z wiatrem
Gwiazdami
Lasem
I ćmą
Czy poczuję kiedyś wreszcie miłość
Rozpływającą mnie
W bezmiarze nocnego nieba

***
Jesień za progiem
Trzeba uszczelnić okna
Obrazami wspomnień
Mgła niepamięci ogarnia złotolistne kasztany
Błękitno-złoty szlam
Opada w południe
Odsłaniając promieniste październikowe niebo
A łzy zapomnianych dzieci
Dopominają się o uwagę
Płyną z zaczerwienionych
Nabrzmiałych rozpaczą oczu
Starzejących się kobiet
Żółty szelest liści pod stopami
Całujących się par
Wciąż żal
Nie wiadomo za czym
Za utraconą
Nigdy nie zaznaną miłością